Jesień nastraja wspomnieniowo i nostalgicznie. Może dlatego, że widzimy czas przemijania od całej gamy kolorów po smutną szarość. Gdy widzę kolory liści za oknem, to przypominają mi się barwy jesieni w Bieszczadach, a mienią się one wszystkimi kolorami tęczy.
Nastroiły mnie na wspomnienia, krótkie wspominki z Lotką o naszym wspólnym znajomym Andrzeju, który zapisał się w historii Bieszczadu i to nie zawsze złotymi zgłoskami. Niektórzy powiadają, że na dźwięk jego imienia strzelba sama się łamie, a naboje wskakują do komory nabojowej. Andrzej (Franciszek) Lach swoim życiorysem mógłby obdarować niejednego, więc nic dziwnego, że skłócony z życiem i prawem wylądował w Bieszczadach i zaczął zakapiorzyć. Miał swoją knajpkę w Ustrzykach Górnych, trochę rzeźbił, bo tę sztukę opanował na statku, gdy był marynarzem, ba, nawet stosowny dyplom rzeźbiarski zrobił...
Bieszczady zawsze przygarniały takich niepokornych i dawały im schronienie. Wielu z takich niebieskich ptaków zadomowiło się w Bieszczadzie na zawsze. Wielu z nich już nie żyje, albowiem miłość do napojów wyskokowych nie zawsze idzie w parze ze zdrowiem. Co by jednak nie mówić, to zapisali się w historię bieszczadzkich Zakapiorów na zawsze. Skoro bowiem dobry Bóg stworzył takie niebieskie ptaki, to nie pozwoli im sczeznąć w zapomnieniu.
Najpewniej odwiedzę Bieszczady latem przyszłego roku i odwiedzę tych, którzy jeszcze żyją i zapalę świeczkę na grobach tych, którzy odeszli już na Niebieskie Połoniny.
*
*
*
Kto nie zna, albo nie słyszał o zakapiorskiej knajpie "Siekierezada" w Cisnej, w której można wypić i ciekawe historie usłyszeć.
*
Być w Cisnej i nie wstąpić do Atamani sympatycznego Rysia Szocińskiego - poety i barda bieszczadzkiego to grzech ciężki. Bowiem w atamani Rysia można kupić rzeźby jego kolegów, Dusiołki co szczęście przynoszą i na wszystko pomagają, pogadać o poezji i nabyć tomiki wierszy od samego mistrza Ryśka, No i najważniejsze, za darmo można się podzielić dobrym słowem, a dobrych słów nigdy za wiele.
*
Obok Atamani Ryśka znajduje się Kapliczka Zakapiorów na której słupie znajdują się tabliczki z nazwiskami zakapiorów, którzy odeszli na Niebieskie Połoniny. Kapliczka, to figura Jezusa Frasobliwego dłuta Zdzisia Pękalskiego, który sobie siedzi w beczce po piwie zwieńczonej baniastą kopułą cerkiewną i krzyżem.
*
Być w Bieszczadach i nie odwiedzić Galerii w Piwnicy w Hoczwi u Zdzisława Pękalskiego to grzech niewybaczalny, ale nim się wejdzie do galerii i weźmie udział w misterium samego mistrza Zdzisia, zobaczy się takie drewniane kapliczki.
*
Odda się pokłon samemu Biesowi... Ot tak, na wszelki wypadek.
*
Wypada też postać przy studni z wiecznie żywą wodą.
*
A już w samej galerii rzeźby Zdzisia zapierają dech w piersiach...
*
Jezus Zakapiorski...
*
Ostatnia Wieczerza w galerii ...
*
Dalsze rzeźby dłuta Zdzisława.
*
*
A to już teatr Jednego Aktora, czyli misterium Zdzisia Pękalskiego.
*
Nie można też nie zostać na chwilę bieszczadzkim biesem.
*
Nie wypada też nie potowarzyszyć mistrzowi w jego pracy. Bowiem Zdzisiu wykorzystuje do swoich dzieł stare koryta, różne drewniane dzieże, deski z obór zdeptane racicami bydła, spalone deski z dawnych cerkwi, korzenie drzew i czego to jeszcze natura nie dała.
*
Bieszczady w deszczu, czy słońcu zawsze mają swój niezapomniany urok.
*
*
*
Bieszczady to kraina cerkiewek i ich magia w drewnie zaklęta.
*
To też miejsce dla zagubionych i skłóconych z życiem.
Obok przydrożnego barku niedaleko Dwernika Alenka nakarmiła tego wędrowca zupą i chlebem, a ja piwem i papierosem.
*
Bieszczady to kraina przyjaciół z całego świata. Od lewej Alenka z Niemiec, Jędruś z Wrocławia Ania z Głogowa, Bronek z Florydy, Renia z Głogowa. Za kadrem Tereska z Florydy, Karolinka z Głogowa (pojechały naprzód samochodem) i ja za obiektywem.
Alenka teraz mieszka w Bukowym w Mchawie z Jędrusiem, Bronek i Tereska przez wiosnę, lato i jesień w Mchawie, a na zimę jadą na Florydę, gdzie mieszkają na stałe. A my jak zwykle w Głogowie na Dolnym Śląsku.
Przed chwilą rozmawiałem przez telefon z Alenką, która jest zagoniona przy remoncie Bukowego. Rozmawiałem też z Ryśkiem Szocińskim, który mnie zapraszał na Zakapiorskie Zaduszki. Szkoda, że musiałem odmówić... Ale na przyszły rok latem zawitam w Bieszczady.