Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

28 lut 2021

OD WÓZECZKA DO SIWEJ GŁOWY

    Nawet nie zauważyłem, że już mi prawie 75 lat stuknęło. Jak ten czas szybko leci. Stanowczo za szybko. Jeszcze tak niedawno becik, wózek, udanie dzieciństwo, super młodość, choć była też górna i chmurna.

    Dorosłość po pewnym skorygowaniu tego i owego nie była zła, małżeństwo, dzieci i wnuki. Wiek senioralny, to obcinamie kuponów ze swojego życia. Nie narzekam, bilans wychodzi mi niezły...



Ludzie, ludzie, jak ten czas szybko leci... Tak niedawno jeszcze dzieci, a już się srebrzy włos...

21 lut 2021

1% DLA ANTOSIA

    Mój wnuczek Antoś choruje na rzadką chor0bę, wredną, podtępną, na którą nie ma lekarstwa. Jest to zanik mięśni w najgorszej postaci. Pozostaje jedynie ciągła rehabilitacja, aby opóźnić skutki choroby. Jest pod opieką fundacji, która wspiera i pomaga w rehabilitacji i zakupie niezbędnych do życia rzeczy, takich jak specjanie obywie wózki i inny sprzęt ułatwiający mu życie. Jednak to wszystko kosztuje, więc proszę moich znajomych o przekazanie 1% z podatku na Antosia. Oczywiście z góry dziękuję.

                                                        Fajny ten nasz Antoś...

16 lut 2021

MOJA RODZINA.

     Wzięło mnie na wspomnienia o mojej rodzinie. Ma ona ciekawą historię, którą opisałem w swojej książce i w wspomnieniach opublikowanych w pewnym kwartalniku historycznym w Poznaniu.

    Wolę opublikować parę zdjęć i je z grubsza opisać.

Zdjęcie z Grabówca. Z tą zabójczą kokardą to moja mama, nad nią dziadek Michał, obok mamy moja babcia Barbara i wujek Maryś. Mój pradziadek Andrzej siedzi drugi od prawej.
Od prawej siedzi moja mama, dalej dziadek Michał, babcia Barbara, brat dziadka Józef z Hamburga, Stoją od prawej wujek Maryś, ciocie - Ola,  Kazia i Krysia.
Babcia Aleksandra mama ojca.
                                                   Dziadek Ignacy z Warszawy, 
       Ślub moich rodziców w Niemczech po wyzwoleniu przez Amerkanów.
Śub cioci Kazi i wujka Janka w Niemczech. Po pawej obok moja babcia, po lewej moja mama, wyżej od lewej mój ojciec, ciocia Ola, ciocia Krysia i wujek Maryś.
Moi rodzice i ja w Lesznie.
Metryka ślubu rodziców w Niemczech. W polskiej misji wojskowej.
Moja metryka urodzenia.

   Żeby było śmieszniej, to mój ojciec brał ślub w garniturze wujka, a mama uszyła sukienkę ślubną z jedwabnego spadochronu. Natomiast ciocia brała ślub w sukni mamy, wyjek w swoim garniturze, a ojciec był w drugim garniturze wujka. Wujek jako więzień KL Buchenwald po wyzwoleniu był pielegnowany w szpitalu, a na wyjście otrzymał trzy garnitury szyte na miarę. Czarny, szary jesienny i jasny letni. I tak się wymieniali.

9 lut 2021

WSPOMNIENIA Z POCZĄTKU RP

     Komuna upadła jak pies Pluto na beton i nastała nam Najjaśniejsza Rzeczypospolita. W sklepach pojawiło się dobre zaopatrzenie, znikły długie kolejki, a w wędlinach można było sobie przebierać jak w ulęgałkach.

    Wstąpiliśmy z Renią do Delikatesów, a że zbliżały się święta wielkanocne, postanowiliśmy kupić dobre wędliny, a było ich sporo i w różnych gatunkach. Zakupy, to domena żony, więc ewakułowałem się do stoiska obok. Gapiłem się jak sroka w gnat, nim zajarzyłem, że stoję przed stoiskim monopolowym. Gapiłem sie na półkę z alkoholami i otwierałem oczy ze zdumienia. Nie piłem już 9 lat i nie widziałem takich alkoholi. Bardziej mnie jednak interesowały papierosy i tytonie fajkowe, bo lubię sobie od czasu do czasu fajeczkę popykać. A było co wybierać.

    Wtedy zrozumiełem, że czas przaśnego i szarego PRL minął jak zły sen... Poczułem się jak w raju, zwłaszcza, że zarabiałem dość dobrze, pieniędzy nie przepijałem więc na wiecej było nas stać.

   Z alkoholem wziąłem rozwód bezpowrotnie, ale z papierosami nie. Teraz palę samoróbki z dość dobrego tytoniu...

5 lut 2021

TA MOJA MŁODOŚĆ...

    Moje młodość była chmurna i durna. Ale co sobie użyłem to moje. Nie oszczędzałem się i gracko walczyłem z ostrym cieniem mgły. Jak to w życiu bywa zaczynałem od papierosów. Boże, jakich fajek ja nie paliłem. Lepsze zacząłem palić jak się usamodzielniłem i dość dobrze zarabiałem. Niestety, w tej niezdrowej przyjaźni pozostałem do dziś. 
    Z moim paleniem jest tak, że nawet lekarze się dziwią, że moje płuca są jeszcze w dobrym stanie. Wiem dlaczego, albowiem wzorem dawnego prezydent USA Clintona palę, ale się głęboko nie zaciągam.
    Z alkoholem było nie najlepiej i piłem wiele dostępnych truków za PRL. Jednak po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że alkohol mi szkodzi i przeszkadza w życiu, więc wziąłem z nim robrat 37,5 roku temu.
Ponieważ papierosy są drogie, więc palę sobie samoróbki, czym dużo kasy oszczędzam.
    Ja już się chyba nie zmienię, ale powspominać warto.

Początki były bardzo skromne. Oj skromne.
Dobra praca popłaca i byt kształtował moją świadomość.
Zaczynałem skromnie, ale z czasem się rozbestwiłem.
Gdy alkohol był na kartki, to z kolegą prowadziłem szkołę języków obcych.
    Gdy wszystko wróciło do normy, to moje udziały z uczelni sprzedałem koledze. Wziąłem też rozbrat z płynem rozwselającym. Nie żałuję tego, bowiem trzeźwe życie jest piękne, bogate i ciekawe.