Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

28 wrz 2015

DOLINA BARYCZY - cz. I

   Pora opuścić ziemię wolsztyńską i udać się w dalszą wędrówkę po Dolinie Baryczy. Ciekawy to region z wielma miejscami i zabytkami do zwiedzania.
    Zacznę od Trzebicka, wielkoposkiej wsi z unikatowym drewnianym kościółkiem modrzewiowym z XVII wieku z wystrojem wczesnobarokowym.
*
Tablica z dokładnym opisem kościoła.






Różne ujęcia drewnianego kościółka. Postać św. Maksymiliana Kolbe.

Dawne nagrobki na terenie kościoła.

Pora odsapnąć przed wejściem do kościoła.


Boczne ołtarze i ambona.

Sympatyczny proboszcz opowiada historię kościoła przed głównym ołtarzem.



Chór, organy, łuk przed ołtarzem i chrzcielnica




Małe pomieszczenia z tyłu koscioła, konfesjonał i mównica ambony.

     Pora opuścić ciekawy kościółek i udać się w dalszą drogę. Ale o tym już nastepnym razem...

22 wrz 2015

PAROWOZOWNIA - MUZEUM

   Ostatnim etepem mojej wędrówki po Wolsztynie jest stara parowozownia z dawnymi parowozami, które dla wielu młodych są wielka niewiadomą. Oraz dawne wagony, którymi podróżowało się po wojnie. Kto jeszcze pamięta pojedyncze przedziały z drewnianymi ławkami i wagony bez korytarza przez całą jego długość. Pokażę też parę urządzeń, bez których żadna parowozownia nie mogłaby istnieć.
    Łza się w oku kręci na widok tych zabytków, którymi i ja jeździłem do Leszna, do Wolsztyna i innych stacji. Pamiętam konduktorów z lampkami karbidowymi tzw. "karbidkami" i tekturowe bilety z dziurką pośrodku. Pamiętam jak się przechodziło z przedziału do przedziału po specjalnych stopniach na zewnątrz wagonów, za co ganiali konduktorzy. To se ne vrati... Ale wspomnienia wciąż są żywe. Tym bardziej, że pochodzę z rodziny kolejarskiej, bo mój dziadek Ignacy był maszynistą właśnie, dziadek Michał urzędnikiem PKP w Lesznie i zarazem żołnierzem AK, za co oddał życie w KL Dora - Mitelbau. Jego nazwisko jest na płycie pamiątkowej na kaplicy cmentarza parafialnego w Lesznie i na pomniku akowców w Poznaniu. Kolejarzem był również mój ojciec, który był mechanikiem i operatorem dźwigu kolejowego...
*



Propagandowe hasła z czasów PRL...

Stare parowozy osobowe, towarowe i pośpieszne. 

Zegar pamietający dawne czasy przedwojenne. Został wyprodukowany w Głogowie przed wojną. O jego jakości wykonania świadczy fakt, że do tej pory odmierza czas.

Hala do napraw parowozów...

 Tzw. obrotnica do ustawiania parowozów w odpowiednie kierunki jazdy.

Parowóz w remoncie

 Stare wagony za obrotnicą...
Pług do odśnieżania torów zimą... Był pchany przez parowóz.

 Po lewej stały dźwig do ładowania wegla do węglarek - tendrów.

Szyny z zakładów z zakładów Kruppa z XIX wieku.

Dźwigi kolejowe...


 Propagandowy napis na węglarce (tendrze) z wczesnych lat pięćdziesiątych. Kto pamięta, że wtedy była jeszcze Rzeczpospolita Polska, a towarzysz "Bolek", czyli Bierut był prezydentem RP. PRL powstało po jego śmierci.




Mała suwnica nad torami.



Do twarzy mi z parowozami, zwłaszcza z pośpiesznymi. Na parowozie pod godłem jest tabliczka z "P", czyli pośpieszny, "O" osobowy, a "T" towarowy.

     Pora opuścić wolsztyńską parowozownię i parowozy..., których niewiele pozostało w Europie. Na tym kończę swoją wędrówkę po ziemi wolsztyńskiej i udaję się do Doliny Baryczy... Ale o tym kolejnym razem. 
     Jutro jadę na kilka dni do Poznania aby odwiedzić kuzyna i pojechać z nim... Wszystko w swoim czasie.

16 wrz 2015

SKANSEN W WOLSZTYNIE.

    Około kilometra od centrum miasta niedaleko brzegu jeziora znajduje się uroczy Skansen Budownictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski, który powstał w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Muszę przyznać, że robi wrażenie, a w szczególności na mieszczuchach. Widziałem różne skanseny, ale ten mi jest szczególnie bliski, bowiem z Wielkopolski pochodzę. Co prawda moi pradziadkowie mieszkali już w murowanych domach, to być może ich prapradziadkowie w takich chatach właśnie mieszkali.
     Warto zwrócić uwagę na pokrycie dachów - co bogatsi kryli dachy trzciną, a drudzy słomą. I jedno i drugie pokrycie służyło przez wiele lat, gdy było solidnie wykonane. Nie muszę dodawać, że budynki budowano z drewna.

     Warto też wspomnieć o samym Wolsztynie, który leży nad jeziorem i jest całkiem przyjemnym miastem z pałacem nad jeziorem, z molem wysuwającym sie w jezioro i muzeami - rzeźbiarza Rożka i bakteriologa Kocha.
*





SKANSEN
Budynek administracyjny, kasa, kiosk... z muru pruskiego.

Drewniany wiatrak do mielenia zboża...



Bryczka....

Wóz drabiniasty...



Izba sypialna...

Kuchnia....


Sieczkarnie....

Drewniana chata ze studnią z kołowrotem.







Studnia z żurawiem do wyciągania wody.


Dobrze usiąść sobie na przyzbie, chwilę odpopacząć i popatrzeć na chatę...

     Pora opuscić malowniczy skansen i udać się do muzeum parowozów, których niewiele już pozostało w Europie. Ale o tym kolejnym razem.