Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

26 sie 2019

OBRONA GŁOGOWA

   "Lepiej zginąć z mieczem w ręku, niż żyć na kolanach w niewoli". Takie hasło przyświecało dzielnym obrońcom Głogowa przed wojskami cesarza niemieckiego Henryka V, gdy w 1109 roku wkroczył na ziemię Polską. Lęk padł na grody i wsie ziemi śląskiej, ale nikomu nie przyszło na myśl, aby się można było poddać bez walki. Podobnie było w Głogowie którego cesarz nie zdobył, choć walki były krwawe i długie.
   Nie mogąc zdobyć grodu, rozgniewany cesarz wysłał do grodu swoich posłów, aby Polacy poddali swój gród, bo w przeciwnym razie spustoszy okolicę, a grodziam wytnie w pień. W mieście było sporo rannych, zabitych, mury wymagały naprawy, wały uszkodzone, a bramy na wpół roztrzaskane. Nie chcieli obrońcy poddać grodu bez zgody Bolesława, poprosili Niemców o kilkudniowe zawieszenie broni i wysłali swoich wysłańców. Henryk V zgodził się na to, ale pod warunkiem, że  głogowianie dadzą mu zakładników. Tak też się stało. Czas tem obrońcy wykorzystali na umacnianie murów i wałów,  reperując strzelnice i gromadząc kamienie i strzały. Odpowiedź księcia Bolesława była - bronić się do końca.
   Czas zawieszenia minął i zgodnie z porozumieniem dzieci powinny wrócić do grodu. Stało się inaczej i dzielni obrońcy zobaczyli w porannej mgle swoje dzieci przywiązane do machin oblężniczych. Niemcy liczyli, że obrońcy nie będą strzelać do własnych dzieci. Wściekli głogowianie rzucili się do walki, a była ona tak zaciekła, że cesarz zwątpił, że kiedykolwiek pokona takich obrońców. Odstąpił więc od zdobywania grodu. Finałem było, że cesarz w drodze na Wrocław dostał niezły wpierdol od wojsk polskich, albowiem Bolesław Krzywousty przybył na odsiecz.
   Na 910 rocznicę słynnej obrony Głogowa, odbył się piknik na Marinie z inscenizacją słynnej obrony. Oj działo się działo, impreza była świetna, inscenizacja super. Można było zobaczyć dawnych wojów, ich uzbrojenie, oraz machiny oblężnicze. Wojowie chętnie pokazywali swój oręż, robili sobie zdjęcia z dziećmi. Można było sobie posłuchać dawnej muzyki, kupić ciekawe książki w stoisku TZG, popatrzyć na krwawą walkę. Za żywe tarcze były dzieci obecnych głogowian, które zgłosiły się na ochotnika. Znaczy, że duch walki głogowian nadal żywy. Oczywiście organizatorzy zadbali o bezpieczeństwo dzieci, a i ja byłem korespondentem wojennym z pola bitwy. Fotoreporterzy mieli swoje bezpieczne miejsce przed widzami na polu walki.
*
Dwie godziny przed inscenizacją na zamku książęcym odbył się ciekawy wykład o obronie Głogowa Darka Czai, historyka i reginalisty.



Emilka z babcią Renią.

Nasze piękne panie na posterunku.








Można było sobie posłuchać starej muzyki.
Nawet moja Renia zasiliła posterunek TZG.



Ja się przymierzam do dawnego oręża, stoję na tle grodu, a Emilka robi za wojowniczkę i trafiła na krótko do niewoli.










Przygotowania do walki idą pełną parą, a harcownik podpala przedpole.

Dzieci głogowian robią za zakładników.



































Obrona była zawzięta, walka krwawa, a zwycięstwo słodkie.





Pora więc udać się na zasłużony wypoczynek. 
Córka Ewelina z  wnukami - Zuzią i Miłoszem.
Nasz Antoś.

Później można było sobie oglądać pojedynki wojów.
Płonie ognisko, a Darek i Rafael (Prezydent Miasta) opowiadają starodawne dzieje.