Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

30 maj 2014

TRZEBNICA

   Kolejnym etapem wędrówki była Trzebnica, powiatowe miasto niedaleko Wrocławia. W czasie wojny została zniszczona w 75% przez armię radziecką, która ją podpaliła, aby wskazać azymut dla wojska ruskiego.
    Szkoda, że na rynku pozostała jedna zabytkowa kamieniczka secesyjna, bo inne to już "plomby" z PRL, bez zadbania o szczegóły.  Na szczęście przetrwał ratusz w którym jest lokalne muzeum z historii Trzebnicy. Można się umówić z sympatycznym działaczami Towarzystwa Miłośników Trzebnicy, którzy historię miasta mają w jednym paluszku i chętnie się z nią dzielą.
   Niewątpliwą perełką sztuki architektonicznej jest Bazylika pw. św. Jadwigi Śląskiej i św. Bartłomieja, a obok niej klasztor sióstr Boromeuszek. Ale o tym kolejnym razem.
    Innym ciekawym miejscem jest Las Bukowy z Kościółkiem Leśnym, Grotą Matki Boskiej, Willą "Zamek" i inne.

FOTORELACJE
*
*
*
W drodze do Trzebnicy jest Sułów Wielki, duża wieś z kościołem szachulcowym św. Piotra i Pawła - istna perełka architektoniczna. Sułów bardziej mi przypomina małe miasteczko niż wieś.
*
Trzebnica widziana z góry.
*
Trzebnicki ratusz.
*
Replika dawnego pręgierza miejskiego.
*
*
Trzebnicka Bazylika, obok klasztor boromeuszek.
*
           *
Cudowny portal bramny ze sceną biblijną, obok wejście do klasztoru.
*
Posąg z figurą św. Jana Nepomucena przed Bazyliką.
*
*
                            
*

Kościół Leśny Czternastu Świętych Wspomożycieli w Lasku Bukowym. Nawa główna i ołtarz.
*
Tablica ze sceną z ukrzyżowania Chrystusa.
*
Grota Matki Boskiej w Lesie Bukowym.
*
Willa "Zamek"
*
Pałac w Trzebnicy.
*
POŻEGNANIE


    Wczoraj dowiedziałem się, że zmarł mój serdeczny znajomy WOJCIECH CZERWIŃSKI, prokurator w stanie spoczynku, wieloletni szef prokuratury głogowskiej, miłośnik turystyki rowerowej. Razem z nim trafiłem do Alfabetu Głogowian z Poczuciem Humoru i odebraliśmy dyplomy "Człowieka Humoru". Wiele godzin przegadaliśmy prywatnie i służbowo. Składam najszczersze wyrazy współczucia rodzinie i bliskim pana Wojtka. Przykro mi, że już się nigdy nie spotkamy... Chyba, że na "Drugim Brzegu".
    Będę mu w poniedziałek towarzyszył w ostatniej drodze.
*

25 maj 2014

BIAŁKÓW i MILICZ

   Jak wcześniej wspominałem, tak w sobotę wyruszyłem na nową wędrówkę po Dolnym Śląsku. Tym razem dobre Bogi rzuciły mnie do Białkowa, abym zwiedził obserwatorium astronomiczne, do Milicza, abym zobaczył cudowny kościół, ruiny zamku i okazały pałac klasycystyczny. Później wyruszyłem do Trzebnicy, ale o niej następnym razem.

FOTORELACJE
*
*
Dawny dom w formie pałacyku amatora astronoma von Wazikowskiego, który go zbudował w latach 80-tych XIX wieku razem z obserwatorium astronomicznym. Obserwatorium jest połączona z domem krytym pomostem z wieżyczkami.  Mnie ten "pałac" bardziej przypomina dworzec galicyjski.
*
*
*
Obserwatorium astronomiczne Wazikowskiego, obecnie we władaniu Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest w nim koronograf do obserwowania słońca. Pokryte blaszaną kopułą z charakterystyczna szczeliną obserwacyjną.
*
"Domek astronoma" - w nim mieszkają pracownicy naukowi i astronomowie w czasie obserwacji nieba.
*
    Pora wyruszyć do Milicza, który słynie z wielu stawów rybnych i rezerwatu przyrody. Wspaniałe są karpie wigilijne z milickich stawów. Ale nie na stawach się skupię, ale bardziej na zabytkach w mieście, które mnie interesują. Aczkolwiek nie powiem, lubię milickie karpie...
*
*
Poluterański kościół, obecnie katolicki św. Andrzeja Boboli. Zbudowany metodą szachulcową... istna perełka architektury.
*
*
*
Ruiny zamku książąt oleśnickich. Przechodził różne koleje losy. Spłonął w 1797 r. popadał w ruinę. Ostatecznie został opuszczony w XIX wieku.
*
*
Klasycystyczny pałac rodziny Multzanów z XVIII wieku. Obecnie odnowiony i zadbany - mieści się w nim Technikum Leśne, wchodzące w skład Zespołu szkół Przyrodniczych.
*
*
                            
Słynne stawy milickie...

    Pora iść skorzystać ze swojego prawa wyborczego. Nie obowiązku, ale prawa, które wykorzystuję w RP. Na kogo zagłosuję? Cicho sza, bo jest cisza wyborcza i można podpaść organom ścigania. Organy tradycyjne lubię, ale w kościołach, a z organami ścigania mam spokój od upadku komuny...

20 maj 2014

ZAPOMNIANE ZDJĘCIA

MYSŁAKOWICE

   Robiąc porządek w swoich zdjęciach odkryłem zapomniane fotki z Mysłakowic k/Jeleniej Góry. Może moje gapiostwo wynikło z tego, że przez parę lat w drodze do Miłkowa przejeżdżałem przez tą miejscowość, która mi spowszechniała. Kiedyś czymś zupełnie naturalnym było, że napstrykałem parę fotek i...
    Jest to ciekawa miejscowość z okazałym pałacem Hohenzollernów, który przebudował dla siebie panujący w latach 1797 - 1840 r.  Fryderyk Wilhelm III. Okazałe pałace wznoszono wtedy w stylu neogotyckim, a piękna okolica u stóp Karkonoszy nadawała im blasku. Pałac przetrwał wojenne kataklizmy i czasy PRL, i obecnie służy jako budynek Szkoły Podstawowej.
*
*
*
*
A to już miniatura pałacu z Parku Miniatur.
*
   Kolejnym uroczym zabytkiem Mysłakowic są drewniane tyrolskie domy, które zbudowali  Tyrolczycy, którzy przybyli na zaproszenie monarchy z austriackiego i arcykatolickiego Tyrolu, gdzie okrutnie utrudniano im życie. Na Dolnym Śląsku protestantom żyło się znacznie lepiej i w zgodnej symbiozie z katolikami. Tak więc protestanci z alpejskiego Zillertalu wyruszyli 20 września 1837 r. w kierunku Ślaska, aby ostatecznie osiąść w Mysłakowicach (Erdmannsdorfie). Tam wybudowali 67 domów tyrolskich z drewna o ciekawej i nieznanej w tych stronach konstrukcji.
*
*
*
*
*
*
   Muszę przyznać, że te domy Tyrolczyków mnie urzekły i aż dziw bierze, że o nich i pałacu zapomniałem. Dopiero pewien artykuł w historycznym dodadku do Wyborczej mnie oświecił i uruchomił wspomnienia....
    Już w sobotę jadę na dłuższą wędrówkę do paru dolnośląskich miast...

14 maj 2014

PO ZŁOTO

    Po dostatecznym dotlenieniu i duchowych przeżyciach z wąwozu pojechałem do Złotoryi po złoto. Nie, żebym swoją wędrówką nadszarpnął swój budżet, ale jak mawiają starzy Górale - od przybytku głowa nie boli.
    Kopalnia złota "Aurelia" powstała w 1660 roku, gdy wykuto pierwszy chodnik w bazaltowej skale. Przez wiele lat wydobywano tam złoto drążąc kolejne chodniki. Podczas wycofywania się Niemców w 1945 r. chodniki zostały zasypane i jak fama niesie, Niemcy ukryli w kopalni skarby Dolnego Śląska. Nic więc dziwnego, że poszukiwacze skarbów penetrowali kopalnię, aby je odnaleźć. Obecnie dla zwiedzających udostępniono stumetrową trasę. Chodniki nie są zbyt wysokie, ale śliskie i bardzo wilgotne. Stary szyb wentylacyjny stał się miejscem zamieszkania dla nietoperzy i nie można tam chodzić.
   To nie moja pierwsza wędrówka po kopalni, ale ciągle liczę, że uda mi się spotkać legendarnego mnicha, albo błądzącego gwarka ze złotem, który nie może się z kopalni wydostać, bo żal mu złoto zostawić.
*
Legenda o złym mnichu
  Onegdaj do kopiących złoto górników przyszedł pazerny mnich z pobliskiego klasztoru czyniąc wyrzuty gwarkom, że nie wspomagają "biednego" klasztoru i nałożył na nich dziesięcinę, którą systematycznie egzekwował. Górnicy się buntowali, że im część krwawicy mnich zabiera, ale on groził klątwami i dalej swoje robił. Gdy w swojej pazerności odebrał im kolejny cały urobek, to górnicy postanowili go zabić. Podczas kolejnej "wizyty" zwabili go w boczny chodnik i zabili. Od tej pory duch mnicha błąka się po chodnikach i jęczy straszliwie. Biada temu, który go spotka. Tyle legendy.

Fotorelacje
*
Wejście do kopalni złota. Jak widać zbudowane parę lat temu.
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

   Złota nie znalazłem, ale słyszałem w bocznym chodniku zawodzenie mnicha. Boczny chodnik był jednak bardzo niski, więc odpuściłem sobie bliższy kontakt z mnichem, bo mógłby mi przecież ostatnią stówę z portfela zabrać. Nie spotkałem też błądzącego gwarka ze złotem, ale i tak warto było kolejny raz zagłębić się w  chodniki kopalni, penetrować boczne wyrobiska i ocierać się o bazaltowe skały z rdzawymi zaciekami.
   Postanowiłem jeszcze wejść na Basztę Kowalską, aby z góry popatrzeć na Złotoryję, dla której mam osobisty, ale bardzo dobry stosunek mentalny. Ale o tym kolejnym razem...