Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

27 mar 2017

SZEWACH WEISS - spotkanie

    Miałem okazję być na ciekawym spotkaniu z izraelskim politykiem, profesorem nauk politycznych, posłem do Knesetu i jego przewodniczącym przez dwie kadencje, wykładowcą uniwersyteckim, oraz ambasadorem Izraela w Polsce Szewachem Weissem.
    Pan Szewach jest bardzo ciepłą, sympatyczną i nietuzinkową postacią, napisał wiele książek, a nawet kilkanaście dla dzieci. Uprawiał czynnie sport - podnoszenie ciężarów i boks, ale na skutek kontuzji musiał zrezygnować.
    Urodził się w Borysławiu na dawnych Kresach. Po ucieczce z getta rodzina ukrywała się przed gestapo i ukraińskimi bojówkami, którzy mordowali Żydów, aż do wejścia Armii Czerwonej. Do Polski wyjechał z rodzicami po zakończeniu wojny. Osiedlili się w Wałbrzychu, a on uczył się w szkole w Głuszycy. Po pogromie kieleckim wyjechali z nielegalnie z Polski przez zieloną granicę (pomogli im polscy oficerowie) do Czechosłowacji, aby przez Węgry, Austrię dostać się do Włoch. Panu Weissowi udało się w 1947 roku wyjechać do Palestyny, gdzie powstawało państwo Izrael. Tam skończył szkołę rolniczą w zawodzie traktorzysty (uczył się jazdy na polskich Ursusach). Później było wojsko i dalsza nauka, aż do profesury.
    Spotkanie było ciekawe, pan Weiss opowiadał o swoim dzieciństwie, wyjeździe do Polski. Wspólnie odśpiewaliśmy polską piosenkę "Wojenko, wojenko...", którą mu matka śpiewała gdy opuszczali Borysławiec.
     Była wspaniała atmosfera, wiele pytań i szczerych odpowiedzi. Można było nabyć książki jego autorstwa i uzyskać autograf, a przy odrobinie uporu miłą dedykację...
    Po spotkaniu była kawa, ciasta, kanapki... Spotkałem wielu starych i dawno niewidzianych kolegów ze szkoły średniej...
     Spotkanie opuściłem naładowany pozytywną i pełną radości energią, ale to już zasługa osobowości Szewacha Weissa.
Urocze bibliotekarki Agnieszka i Iza z książkami pana Weissa.
Dyrektorka biblioteki Izabela Owczarek zaczęła od przedstawienia gościa.

Pora na wspomnienia pana Szewacha.
Sala była pełna po brzegi, a miejsca stojące dla ludzi bez wejściówek.



Były dla gościa podziękowania i prezenty.


W czasie spotkania i ja zadawałem pytania.

    I tak minął kolejny wieczór z mojego bogatego w niespodzianki wiosennego marca, ale o kolejnej następnym razem...

18 mar 2017

WYSTAWA FOTOGRAFII BARBARY POPIEL

    Marzec jest dla mnie miesiącem z wieloma imprezami kulturalnymi.  W ubiegłym tygodniu byłem na wystawie zdjęć mojej koleżanki Basi Popiel "Oktawy i tonacje". Na tym wernisażu były zdjęcia wielu śpiewaczek i wokalistek z występów na których Basia była na przestrzeni kilku lat. Najstarsza fotografia była robiona aparatem analogowym.
    Ciekawa ekspozycja zdjęć, wielu znajomych i przyjaciół, miła atmosfera, a imprezę umilał nam jazzowy band. Nic dziwnego, że wystawa zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie robiłem zdjęć, gdyż było wielu zacniejszych fotografów, ale kilkanaście dostałem od innej fotografki Grażyny Sroczyńskiej. Przy okazji dostałem dwa ciekawe zaproszenia na inne imprezy.
   Jak wspomniałem, marzec jest bogaty w podobne imprezy, bowiem zdążyłem być na spotkaniu z Szewachem Weissem, oraz wczoraj na maratonie teatralnym. Za tydzień jadę na wycieczkę w okolice Głogowa, a na koniec miesiąca mam zaproszenie na wystawę obrazów mojego serdecznego znajomego Telemach Pilitsidisa Greka z pochodzenia, a Polaka z wyboru...
Oj będzie się działo....
*

Uroczyste otwarcie wystawy...
Występ zespołu jazzowego.

Nie zabrakło prezentów i kwiatów...
Basia ze swoim mężem Jurkiem, też fotografem.
Miłe panie i panowie bardzo mili... Krzysiu Jeleń z rodziną.
Basia z Tadziem Kolańczykiem, poetą.

Basia z zespołem jazzowym...
Basia z Grażyną Sroczyńską, autorką zdjęć do mojego blogu.
Basia oprowadza po swojej wystawie.
Basia z kwiatami od przyjaciół
Chwila zadumy nad zdjęciami Basi, czyli ja zamyślony.

    Za kilka dni będzie o moim spotkaniu z Szewachem Weissem, a było super...

11 mar 2017

SPOTKANIE....

     Byłem niedawno na  spotkaniu z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Spotkanie odbyło się w Domu Uzdrowienia Chorych przy głogowskiej kolegiacie.
     Spotkanie było ciekawe i pouczające. Ks. Tadeusz dużo opowiadał o sobie, o swojej rodzinie, wyjaśnił skąd ma dwuczłonowe nazwisko... Matka jego była Ormianką, a u nich, podobnie jak u Żydów pochodzenie ma się od matki, a nie od ojca i stąd jego dwuczłonowe nazwisko (Isakowicz, to nazwisko ormiańskie po dziadku). Słuchałem uważnie o jego przeżyciach, służbie wojskowej, bo wtedy komuna zabierała kleryków do wojska, o jego pisarstwie i wydanych książkach. Wyjaśnił nam skąd jego zainteresowanie ludobójstwem wołyńskim. Było ciekawie...
    Nie brakowało emocji i pytań, bo temat jest aktualny, szczególnie u Kresowian, którzy tamte czasy pamiętają. Jednak zrozumiałem, że ja już nie dożyję czasów, aż dojdzie do próby pojednania się z Ukraińcami, bo rany jeszcze długo się nie zabliźnią. Pewnie musi minąć siedem biblijnych pokoleń...
    Pod koniec nasze spotkanie zaczęło dryfować skrajnie na prawo, ale jakoś dobiliśmy do brzegu bezpiecznie.
     Można było kupić książki ks. Tadeusza i dostać osobistą dedykację...
*
Spotkanie otwiera Zbyszek Mazurek, przewodniczący TZG.
Rozmowę z księdzem prowadził ciekawie Darek Czaja.


Frekwencja była dużą i sala zapełniona po brzegi.

     Było fajnie i ciekawie, ale jakoś mi się zrobiło smutno po tym spotkaniu...
     Marzec, to mój ciekawy miesiąc, dużo mam zaproszeń na wernisaże, maraton teatralny, na ciekawe spotkanie i pierwszą wycieczkę na otwarcie sezonu, czyli witaj wiosno... Będzie o czym pisać...

2 mar 2017

GDZIE JEST RYSIEK

     Pora nieco zmienić klimat, aczkolwiek nadal związany z kulturą. Miałem przyjemność być niedawno na sztuce teatralnej z gatunku farsy "Gdzie jest Rysiek". Była ona wystawiona w głogowskim Klubie Batalionowym przez młodych aktorów z grypy teatralnej "Pierwiastek z Nas", pod kierownictwem i reżyserią mojego kolegi Piotrka Mosonia.  Grupa działa od wielu lat przy klubie i może się pochwalić wieloma ciekawymi spektaklami, wystawianymi nie tylko w Głogowie.
    Widziałem już wiele razy różne ich spektakle, choćby te wystawiane w ramach Głogowskich Konfrontacji Literackich w których od wielu lat uczestniczę. Na każdym z nich uśmiałem się do rozpuku.
    Tak było i tym razem, bo farsa ta miała ciekawą fabułę, śmieszne dialogi i wartką akcję. Młodzi aktorzy, mówiąc kolokwialnie stanęli na wysokości zadania i dawali czadu. Sala widowiskowa była nabita po brzegi.
    Ja, podobnie jak moja żona Renia, która była ze mną również dobrze się bawiła i jest przekonana, a czas spędzony z młodymi wykonawcami, nie był czasem straconym. Życzę więc kolejnych sukcesów młodym artystom.
*
Jak widać sala zapełniona była po brzegi, a nawet pod ścianami stali widzowie. Ja z Renią w pierwszym rzędzie od prawej.
Sam mistrz Piotr Mosoń zapowiada spektakl.
I poszły konie po betonie... Oj działo się działo.






Na scenie płeć brzydka, a pod sceną płeć piękna.


Gender w całej rozciągłości, jak oszołomki znanej opcji mawiają.

Jak widać, to aktorzy grali nawet poza sceną.
Mam nadzieję, że różne świętoszki i prawicowi hipokryci nie oprotestują młodych artystów, że są wyuzdani i uprawiają pornografię, i gender...


Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Maestro Piotr i jego grupa.

   Fajnie, że jest w naszym mieście takie miejsce, taka grupa i animatorzy kultury, którym coś się chce sensownego i fajnego robić. I tak trzymać.
    A tak na marginesie, należę to tych, którzy piszą o sztuce jak ją zobaczyli, a nie ledwie o niej słyszeli i to od bigoterii z ciemnogrodu...  A grały tylko dwie dziewczyny i czterech młodzieńców.
     Tylko "Znaczy Kapitan" miał takie określenie - powiedzieli, a nie wiedzieli.
*
    Zdjęcia są autorstwa głogowskiej mistrzyni obiektywu Basi Popiel, prywatnie mojej koleżanki, na której nową wystawę fotograficzną wybieram się 10 marca...
*