Miałem okazję być na ciekawym spotkaniu z izraelskim politykiem, profesorem nauk politycznych, posłem do Knesetu i jego przewodniczącym przez dwie kadencje, wykładowcą uniwersyteckim, oraz ambasadorem Izraela w Polsce Szewachem Weissem.
Pan Szewach jest bardzo ciepłą, sympatyczną i nietuzinkową postacią, napisał wiele książek, a nawet kilkanaście dla dzieci. Uprawiał czynnie sport - podnoszenie ciężarów i boks, ale na skutek kontuzji musiał zrezygnować.
Urodził się w Borysławiu na dawnych Kresach. Po ucieczce z getta rodzina ukrywała się przed gestapo i ukraińskimi bojówkami, którzy mordowali Żydów, aż do wejścia Armii Czerwonej. Do Polski wyjechał z rodzicami po zakończeniu wojny. Osiedlili się w Wałbrzychu, a on uczył się w szkole w Głuszycy. Po pogromie kieleckim wyjechali z nielegalnie z Polski przez zieloną granicę (pomogli im polscy oficerowie) do Czechosłowacji, aby przez Węgry, Austrię dostać się do Włoch. Panu Weissowi udało się w 1947 roku wyjechać do Palestyny, gdzie powstawało państwo Izrael. Tam skończył szkołę rolniczą w zawodzie traktorzysty (uczył się jazdy na polskich Ursusach). Później było wojsko i dalsza nauka, aż do profesury.
Spotkanie było ciekawe, pan Weiss opowiadał o swoim dzieciństwie, wyjeździe do Polski. Wspólnie odśpiewaliśmy polską piosenkę "Wojenko, wojenko...", którą mu matka śpiewała gdy opuszczali Borysławiec.
Była wspaniała atmosfera, wiele pytań i szczerych odpowiedzi. Można było nabyć książki jego autorstwa i uzyskać autograf, a przy odrobinie uporu miłą dedykację...
Po spotkaniu była kawa, ciasta, kanapki... Spotkałem wielu starych i dawno niewidzianych kolegów ze szkoły średniej...
Spotkanie opuściłem naładowany pozytywną i pełną radości energią, ale to już zasługa osobowości Szewacha Weissa.
Urocze bibliotekarki Agnieszka i Iza z książkami pana Weissa.
Dyrektorka biblioteki Izabela Owczarek zaczęła od przedstawienia gościa.
Pora na wspomnienia pana Szewacha.
Sala była pełna po brzegi, a miejsca stojące dla ludzi bez wejściówek.
Były dla gościa podziękowania i prezenty.
W czasie spotkania i ja zadawałem pytania.
I tak minął kolejny wieczór z mojego bogatego w niespodzianki wiosennego marca, ale o kolejnej następnym razem...