Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

27 cze 2014

SPACERKIEM PO STARÓWCE

    Lubię swój Głogów i mieszkam w nim od 63 lat. Pamiętam go jako morze ruin (był zniszczony w 95%), pamiętam jego odbudowę, w której sam uczestniczyłem. Pamiętam odbudową, a raczej budowę nowej Starówki wzorowanej na tej przedwojennej. Dlatego lubię spacerować po niej od czasu do czasu. Sam mieszkam na nowym osiedlu wybudowanego na ugorach i nieużytkach.
FOTORELACIE
*
Tak wyglądała Starówka po zdobyciu "Festung Glogau" w 1945 r. Po lewej z kikutem wieży ratusz miejski, w środku kościół Bożego Ciała, a po prawej z kikutem wieży kościół św. Mikołaja. W latach pięćdziesiątych zrównano Starówkę z ziemią, ruiny rozebrano, a pozostawiono jedynie ruiny ratusza, teatru, kościoła św. Mikołaja i Bożego Ciała. Nową Starówkę wybudowano na nowo na dawnych fundamentach, starając się o zachowanie formy architektonicznej kamienic.
*
Widok na zamek książęcy przed wejściem na Starówkę.
*
*
Fontanny na początku Starówki.
*
Deptak, czyli ulica Grodzka. W głębi kościół Bożego ciała.
*
Wieża ratuszowa i część ratusza miejskiego.
*
Ratusz miejski. Pracowałem przy jego odbudowie.
*
*
*
Kamienice wokół rynku.
*
Kościół św. Mikołaja zabezpieczony w formie trwałej ruiny. Też przy tym pracowałem w konserwacji zabytków. Za blaszanym płotem wrzód na d... Starówki. Właściciele od lat nic na tym placu nie robię, a i sprzedać dla miasta nie chcą. I pomyśleć, że jeden z właścicieli był inicjatorem odbudowy Starówki w tej formie i nie zgodził się na betonowe bloki PRL.
*
Inne ujęcie kościoła św. Mikołaja.
*
Ozdobny portal bramny do kościóła św. Mikołaja.
*
Fronton teatru im. Andreasa Grynphiusa.
*
Ruiny teatru miejskiego. Na szczęście zabezpieczone przed dalszym niszczeniem. Są różne pomysły na jego odbudowę, ale władza ma kulturę w głębokim poważaniu.
*
Odbudowany przez wiernych kościół Bożego Ciała. Też jest w nim cząstka mojej pracy.
*
Widok od starej poczty na Starówkę.
*
Pozostałość po dawnej Bramie Wrocławskiej.
*
Dawny plac Wilhelma i widok na starą pocztę. Obecnie siedziba telekomunikacji.
*

Mury dawnych elementów obronnych Głogowa. Obecnie zasypane po uprzednim udokumentowania archeologicznym. Odkryto je w czasie poszerzania ulicy Krzywoustego.
*
Widok z ulicy Grodzkiej na ratusz po lewej i kamienice przy rynku. W głębi wieże kościoła Bożego Ciała. Zdjęcie wykonano w latach trzydziestych.

   Mam więcej fotek ze Starówki przedwojennej, powojennej i obecnej. Może kiedyś je opublikuję. Na razie szykuję się na kilkudniowy wyjazd z kuzynem w Góry Sowie szlakiem sztolni i innych tajemniczych miejsc z sensacji XX wieku.

24 cze 2014

SMUTNO, STRASZNO I ŚMIESZNO


   Nie ukrywam, że zmartwiła mnie śmierć wspaniałej kobiety i aktorki Małgorzaty Braunek. Widziałem co prawda, że zmaga się z chorobą, ale jak to bywa w takich przypadkach, myślałem, że z nią wygra. Niestety...
   Małgorzatę Braunek poznałem osobiście ponad rok temu na spotkaniu autorskim, na którym promowała swoją ostatnią książkę. Dużo mówiła o sobie, o swojej drodze artystycznej, Zen i rodzinie. Miała niesamowite poczucie humoru i ogromny dystans do siebie i otaczającej nas rzeczywistości. Była wszak nauczycielem Zen. No i ten jej zabójczy i szczery uśmiech...
   Niestety, nie zobaczymy już jej w nowych rolach serialu "Nad rozlewiskiem", ani w innych. Nie poprowadzi już swoich uczniów drogą Zen. Nie uśmiechnie się już nigdy...
    Pozostało mi po spotkaniu kilka zdjęć, które zrobiłem, albo mi zrobiono i jej książka "Jabłoń w ogrodzie morze jest blisko". No i wspomnienia, i przeżycie duchowe. Pani Małgorzata zgasła, choć była młodsza ode mnie. Niestety nie znamy dnia, ani godziny jak zapisano w Piśmie...
*
*
*
W prezentacji jej książki i w spotkaniu towarzyszył jej znany publicysta Artur Cieślar.
*
Fajnie było sobie porozmawiać...

*
   Wielu żyje kolejną "aferą taśmową" - politycy z opozycji i koalicji, pismaki, i ścierwojady wszelkiej maści. Mnie ta afera ani ziębi, ani grzeje i zwisa mi wielkim kalafiorem, podobnie jak nasze "elyty" polityczne, którą próżno nazwań "klasą polityczną", różne cienkie pismaki, co to na ścierwie się żywią...  Mam to wszystko w dupie...
   Przez wiele lat byłem dziennikarzem i publicystą, ale uczyli mnie fachu wspaniali mistrzowie pióra, kamery i mikrofonu. Uczyli mnie, że nie można podsłuchiwać, oczerniać, pomawiać i używać wulgaryzmów, a jeśli już to rzadko w określonym cytacie i w cudzysłowie. I tego się zawsze trzymałem. Była już wtedy wolność słowa, nie było cenzury, ale musiałem sobie sam włączyć autocenzurę, gdyż życie w wolności nakłada więcej obowiązków i zakreśla granice, których przekraczać się nie godzi...
   Coraz mniej pozostało takich mistrzów, a ich miejsce zajmują młode pismaki i zwykłe ścierwojady, którzy dla kasy, zwiększenia nakładu i własnej popularności są gotowi najgorsze świństwo opublikować.
   Jeśli cokolwiek z tej afery mnie rusza, to czekanie na odpowiedź, kto i na czyje zlecenie podsłuchiwał i nagrywał. Nic ponad to.

   Rozumiem i popieram zdenerwowanie Halszki, że pospolite szumowiny kopiują jej opowiadania i publikują jako swoje. Bo to jest przecież nie jakieś niewinne kopiowanie "wytnij, wklej", ale zwykła kradzież dorobku intelektualnego, którą należy napiętnować... Halszka, my możemy sobie ponarzekać, popsioczyć na złodziei, ale niewiele możemy zrobić. My Halszka jesteśmy wymierającym pokoleniem, które zostało wychowane w pewnych wartościach - nie kradnij, nie podsłuchuj i nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźnim swoim... Bo my Halszka, tak jak Małgorzata Braunek jesteśmy spisani na straty i nie mieścimy się już w tym "nowym" świecie, który coraz mniej rozumiemy. Lecz wierzę, że coś po nas pozostanie w myśl starej maksymy - Non Omnis Moriar...

19 cze 2014

XX Głogowskie Konfrontacje Literackie

    W ubiegłym tygodniu wzorem lat ubiegłych uczestniczyłem w XX GKL. Boleję, że z przyczyn zawodowych nie mogłem być na wszystkich spotkaniach autorskich, ale co przeżyłem to i tak moje.
   Nie jestem poetą, ale lubię posłuchać dobrej poezji, poznać kolejnych poetów i wysłuchać co mają do powiedzenia. Faktem bezspornym jest to, że w obecnych czasach, w których wartości i sprawy duchowe są usuwane na drugi plan, a miast nich postępuje komercja, pogoń za kasą, powszechne cwaniactwo i wyścig szczurów. Muszę przyznać, że coraz mniej tego świata rozumiem, a może jestem już za stary, aby pojąć nowe czasy. Może słowami Krzysztofa Zanussiego "Pora umierać".
   Na szczęście są jeszcze enklawy kultury i imprez, które dają coś dla ducha. Dobrze, że mam swoje małe idaho, swój bezpieczny azyl...

FOTORELACJE
*
Benefis Krzysztofa Jelenia i promocja jego najnowszej książki " Życie ważniejsze niż słowa". Lubię poezję Krzysia...
*
Ciekawe było spotkanie autorskie z Jackiem Dehnelem - poetą, prozaikiem, tłumaczem i malarzem.
*
Kolejne spotkanie było z Magdaleną Tulli - pisarką i tłumaczką. Jej książki były tłumaczone na wiele języków.
*
*
*
*
*
Ciekawe prezentacje wierszy zaproszonych poetów i poetek.
*
Poetę, prozaika, tłumacza i krytyka literackiego Bogdana Zadurę magluje Łucja Dudzińska - poetka z Poznania.
*
Pomagał jej Piotr Mosoń poeta i nie tylko z Głogowa.
*
Bogdan Zadura dawał sobie radę z "natrętami".
*
Łucja słucha uważnie i kombinuje o co jeszcze zapytać.
*
Przyszła kryska na Matyska... Piotra Mosonia wzięła w obroty Łucja Dudzińska i Stefan Górawski - szef Klubu Batalionowego w Głogowie.
*
Piotrek nie tracił fasonu i kołował pytających.
*
*
Nadeszła pora na recital Basi Niedzielskiej. Śpiewała piosenki jazzowe, coś w stylu Elly Fitzgerald. To coś dla mnie, bo uwielbiam jazz.

   Nie brakło na konfrontacjach innych atrakcji. Były warsztaty literackie, konkursy poetyckie i nagrody, czyli dla każdego coś miłego. Wszystko dobre, co się dobrze kończy... Nie pozostaje więc nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać kolejny rok na następne konfrontacje.

14 cze 2014

LAPIDARIUM W WSCHOWIE

    Urzekł mnie stary cmentarz protestancki w Wschowie, który jest unikatem w Europie. Obecnie w formie lapidarium jest Muzeum Rzeźby Nagrobnej od 1970 r.  Cmentarz założył pastor Waleriusz Herberg w 1609 roku poza murami miasta. Warto wspomnieć, że w ówczesnych czasach zmarłych chowano na cmentarzach przykościelnych w mieście, a za murami chowano zmarłych w epidemiach i Żydów.
   Pastor wzorował się na średniowiecznym włoskim rozwiązaniu architektonicznym w stylu cmentarzy Campo Santo. Cmentarz w formie czworoboku, otoczony murem z krużgankami, na których umieszczano kamienne epitafia. Nie brakuje na nim osobliwych kamiennych grobowców i wspaniałych rzeźb nagrobnych.
   Po wojnie cmentarz niszczał i był dewastowany, ale w 1970 roku podjęto decyzję o przekształceniu go w muzeum i uratowano wspaniałą nekropolię przed całkowitym zniszczeniem.
   Lubię takie stare cmentarze bo mnie wyciszają swoim niepowtarzalnym pięknem kamiennych rzeźb, grobowców, kapliczek i epitafiów.

FOTORELACJE
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

    Jak widać na zdjęciach, to lapidarium warte jest zwiedzania i na chwilę zadumy nad kruchością naszego życia i przemijania. Non Omnis Moriar - ludzie żyją chwilę, ale pamięć o nich zaklęta w kamieniu pozostanie na wieki...
    Po drugiej stronie ulicy znajduje się już współczesny cmentarz parafialny z zupełnie innymi pomnikami i epitafiami...

                                                                         **********
    Nawet nie zauważyłem, że minął już rok od założenia tego bloga, który jest kontynuacją bloga "Wędrowiec czyli Bies(z)Czady założonego w maju 2007 r.
    Ogólnie jestem w blogosferze od listopada 2006 r., gdy ruszyłem z blogiem "Easy Rider" w którym opisywałem IV RP z przymrużeniem oka, a gdy ona upadła, to skończył się mój blog...
    Mam nadzieję, że obecny blog spełnia oczekiwania moich przyjaciół i wnosi coś pozytywnego w propagowanie wielu moich wędrówek po Dolnym Śląsku i nie tylko.