Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

14 maj 2014

PO ZŁOTO

    Po dostatecznym dotlenieniu i duchowych przeżyciach z wąwozu pojechałem do Złotoryi po złoto. Nie, żebym swoją wędrówką nadszarpnął swój budżet, ale jak mawiają starzy Górale - od przybytku głowa nie boli.
    Kopalnia złota "Aurelia" powstała w 1660 roku, gdy wykuto pierwszy chodnik w bazaltowej skale. Przez wiele lat wydobywano tam złoto drążąc kolejne chodniki. Podczas wycofywania się Niemców w 1945 r. chodniki zostały zasypane i jak fama niesie, Niemcy ukryli w kopalni skarby Dolnego Śląska. Nic więc dziwnego, że poszukiwacze skarbów penetrowali kopalnię, aby je odnaleźć. Obecnie dla zwiedzających udostępniono stumetrową trasę. Chodniki nie są zbyt wysokie, ale śliskie i bardzo wilgotne. Stary szyb wentylacyjny stał się miejscem zamieszkania dla nietoperzy i nie można tam chodzić.
   To nie moja pierwsza wędrówka po kopalni, ale ciągle liczę, że uda mi się spotkać legendarnego mnicha, albo błądzącego gwarka ze złotem, który nie może się z kopalni wydostać, bo żal mu złoto zostawić.
*
Legenda o złym mnichu
  Onegdaj do kopiących złoto górników przyszedł pazerny mnich z pobliskiego klasztoru czyniąc wyrzuty gwarkom, że nie wspomagają "biednego" klasztoru i nałożył na nich dziesięcinę, którą systematycznie egzekwował. Górnicy się buntowali, że im część krwawicy mnich zabiera, ale on groził klątwami i dalej swoje robił. Gdy w swojej pazerności odebrał im kolejny cały urobek, to górnicy postanowili go zabić. Podczas kolejnej "wizyty" zwabili go w boczny chodnik i zabili. Od tej pory duch mnicha błąka się po chodnikach i jęczy straszliwie. Biada temu, który go spotka. Tyle legendy.

Fotorelacje
*
Wejście do kopalni złota. Jak widać zbudowane parę lat temu.
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

   Złota nie znalazłem, ale słyszałem w bocznym chodniku zawodzenie mnicha. Boczny chodnik był jednak bardzo niski, więc odpuściłem sobie bliższy kontakt z mnichem, bo mógłby mi przecież ostatnią stówę z portfela zabrać. Nie spotkałem też błądzącego gwarka ze złotem, ale i tak warto było kolejny raz zagłębić się w  chodniki kopalni, penetrować boczne wyrobiska i ocierać się o bazaltowe skały z rdzawymi zaciekami.
   Postanowiłem jeszcze wejść na Basztę Kowalską, aby z góry popatrzeć na Złotoryję, dla której mam osobisty, ale bardzo dobry stosunek mentalny. Ale o tym kolejnym razem...

18 komentarzy:

makroman pisze...

Fajne miejsce, w sam raz jak dla mnie. Ciasnota mi nie obca, tylko szkoda że taka krótka jest ta trasa, mogli by pokusić się o odgruzowanie większego odcinka.

Mnich mi nie straszny, dziś wręcz za zbawce mógł by uchodzić, bo na przymusowe daniny muszę przeznaczyć ponad połowę tego co zapracuję, więc dziesięcina to w tym kontekście hiperliberalizm!

A swoją drogą musieli na jakaś żyłę trafić, bo inaczej nie drążyli by sztolni.

JoAnna pisze...

Ja też nie znalazłam tam złota, choć byłoby to miłe doznanie, ale warto tam zajrzeć.

W Złotoryi odbywają się także zawody Nordic Walking i ja tam "nordicuję". ;-)))

Pozdrawiam, Michale!

ZołzaTexa pisze...

Ty na tego mnicha uważaj, bo on pazerny okrutnie, a dzisiaj mamy dostatecznie wysokie podatki.
Trzymaj sie za portfel....
Pozdrawiam serdeczni - piękne zdjęcia...
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

alik pisze...

-- witam, oj Michałku, Michałku , jakaż to radość żeś cały i zdrów z onej kopalni powrócił, bo któż by piękna ojczyste pokazywał...
-- pozdrawiam :)

Jolanta pisze...

O ile miejsce to jest mi doskonale znane, bo na wielu blogach czytałam jak to w Złotoryi złoto się płucze - to legendy nie znałam. Niestety w samym sercu kopalni nigdy nie byłam. Po przeczytaniu legendy to bym się nawet bała. Dziękuję zatem za bardzo ciekawą relację.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:-)

Tomasz pisze...

No, Michale, odważny jesteś. Legenda legenda ,a le coś troche prawdy w tym jest, Ozdrawiam, Tomasz

Tomasz pisze...

I tak wyszło, ze reklamuje sie jako Ozdrowiciel > Nic podobnego, miało być zwykłe pozdrowienie. Pozdrawiam Tomasz

Anonimowy pisze...

Bardzo trzeba być odważnym z takim czymś.Buziaki.

Lotka pisze...

Tej wyprawy zazdroszczę Ci szczerze. Bardzo chciałabym znaleźć się w miejscu , o którym tyle się uczyło, słyszało i oglądało. Kolor chodników uroczy. Skąd bierzesz siłę na takie wyprawy, podziwiam i gratulując serdecznie pozdrawiam.

czerwona filiżanka pisze...

widzę kolejna udana wyprawa:) pozazdrościć aktywności!
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

۞•°*”˜۞˜”*°•۞
۞۞ WITAM ۞۞
۞ SERDECZNIE ۞
۞•°*”˜۞˜”*°•۞

Dzisiaj dla Ciebie piszę,
pozdrowienia z nadzieją,
że radość w sercu gościsz,
a oczy już się śmieją.
Co Ci podarować
w tym dzisiejszym dniu?
Wiem – dam swoje uśmiechy,
jak bukiet fiołków
albo nawet cudowny zapach roż.
Niech Cię zapach otuli,
rozjaśni Twoją twarz,
cudowny zapach róży
zaniesie radosny wiatr.
Na skrzydłach moich myśli,
z tą rosą, co wesoło lśni,
uśmiechy najpiękniejsze,
wysyłam Tobie dziś

۞•°*”˜۞˜”*°•۞
۞MIŁEGO DNIA۞
۞ POZDRAWIAM ۞
۞۞ BUŹKA ۞۞
۞•°*”˜۞˜”*°•۞

Halszka - PhotoBlog pisze...

A może tam skurkowańce hitlerowcy schowali też i Bursztynową Komnatę? Nikt nie zdradził?
Ja jednak, na Twoim miejscu, poszukałbym tego wrednego Mnicha i... nakopała mu... w końcu to kopalnia. ;)

Wspaniała fotorelacja... złotoustnoobrazkowa... ależ się wymądrzyłam, co? W każdym razie pięknie za nią dziękuję!

Rozwiązanie fotograficznej zgaduj-zgaduli podane. :)

Pozdrawiam serdecznie! Halszka

AL OB pisze...

Rewelacyjne zdjęcia w tych czeluściach!! Chyba żadne złoto nie pociągnęłoby mnie w ich otchłań..ale poszukiwacze mają pasję! Wędrować ,nie bać się ,odkrywać i skarby i ich historie .. świetna wyprawa.Pozdrawiam Ola

Halszka - blog: "Szczęśliwa kobieta" pisze...

Miło mi, że swoją fotograficzną zgaduj-zgadulą przywołałam Ci wspomnienia Bieszczadów. Może w tym roku uda Ci się je odwiedzić, co?
Pozdrawiam serdecznie oraz dziękuję raz jeszcze za wzięcie udziału w zgadywance! Halszka

Halszka - blog: "Szczęśliwa kobieta" pisze...

Michał, bo jest szerszy, i to dużo szerszy, ale w dalszym swoim biegu (ma dłg.2888 km). To miejsce, które odwiedziliśmy, to, tak jak pisałam, 60 kilometr jego długości od źródeł w Scharzwaldzie. Dunaj powstaje z połączenia się dwóch potoków: Brigach i Breg.

Pozdrawiam weekendowo raz jeszcze! Halszka

Jula pisze...

"/... bo mógłby mi przecież ostatnią stówę z portfela zabrać..\ "
Oj, tak, oj tak!.. Te sukienkowe, to
tak mają opanowaną PR ,że właściwie za nic ściągają od ludzi , a my ogłupieni płacimy im za nic, bo kto to sprawdzi , co oni nam wmawiają?... ;D
PS: Kurcze ja Ciebie podziwiam, mam chyba klaustrofobię i za nic nie weszłabym w te tunele skalne.
Zaczęłam od ostatniego wpisu i będę się cofała do wcześniejszych .Zazdroszczę Ci tych podróżny. :D
Sama zrobiłam wyskok do Warszawy , bo bratanek zaprosił do siebie. I od razu się lepiej poczułam , bo takie wycieczki nawet jednodniowe , bardzo dobrze wpływają na psychikę, takie odizolowanie się od codzienności. ;D
Pa! :D

teresakiedrowska pisze...

Ciekawe, jak byś wyszedł z tej kopalni, a stówki w portfelu nie ma? Miałby Mnich powody do zawodzenia... Krążyłaby druga legenda, jak to Wędrowiec Bieszczadu, człek prawy i poczciwy, Mnicha uczciwości uczył, rachując mu kości... Słychać byłoby grzechotanie?
Serdecznie pozdrawiam ;)

czerwona filiżanka pisze...

Nie tym to może następnym razem uda się złoto znaleźć:)
pozdrawiam