Jest to mój blog, który jest kontynuacją starego blogu "Wędrowiec, czyli Bies(z)Czady". Publikuję w nim swoje wędrówki z aparatem po zamkach, kościółkach, pałacach i innych ciekawych miejscach, jakich w Polsce, i nie tylko, nie brakuje.

13 kwi 2015

WALKI O GŁOGÓW

    W kwietniu jest 70-ta rocznica zdobycia Głogowa (Festung Glogau) przez Armię Czerwoną. Ja wiadomo z historii, Głogów został przez Hitlera ogłoszony twierdzą, gdyż jako miasto nad Odrą miał strategiczne znaczenie. Był to rozkaz niefortunny i szalony. Nie było w mieście wiele wojska, a bronili go niedobitki Wehrmachtu, żołnierze wracający z urlopów i lazaretów do swoich jednostek, których zatrzymano w mieście. Bronił go volkssturm naprędce zmobilizowany. Taka załoga nie mogła stawiać długo oporu. Wcześniej całą cywilną ludność przemieszczono w okolice Przemkowa i Szprotawy. Pozostali jedynie ci, którzy byli przydatni w obronie. 
    Rosjanie otoczyli Głogów, bombardowali go z samolotów i ostrzeliwali z  armat z wzgórza Bismarck obok Głogowa. Po takiej "prigatowce" do walk ruszali żołnierze. Walczono o każdy dom i ulicę. Piwnice i krypty kościoła Biożego Ciała pełniły rolę lazaretów wojskowych. Po krwawych walkach miasto się poddało. Było już jednak zniszczone w 95%.  A wcześniej Głogów był pięknym miastem o tarasowej zabudowie i ogromnej ilości zieleni.
    Nasz nowy prezydent  postanowił przybliżyć historię Głogowa i zaprosił grupy rekonstrukcyje z Wrocławia, Poznania, Warszawy, Wolsztyna, aby widowiskowo przedstawili wycinek walk o zrujnowany teatr. Rekonstruktorzy zadbali o każdy detal. Były gaziki, motocykle emki, inny sprzęt, nie mówiąc o umundurowaniu i uzbrojeniu. Nawet żołnierze niemieccy byli różnie umundurowani, bo też faktycznie byli zbieraniną. Nie brakło efektów wizualnych, akustycznych i pirotechnicznych. Chwilami dym zasłaniał pole bitwy. Nie brakło strasznych scen z "gwałcenia" Niemek, rozstrzeliwania oficerów radzieckich i całego dramatyzmu wojny.
     Udało mi się usadowić jako "dziennikarz" w dobrym miejscu, ale mogłem jedynie obejmować obiektywem czerwonoarmistów. Nie mogłem się swobodnie poruszać po polu bitwy. Ale po jej zakończeniu miałem dużo swobody, mogłem się przemieszczać i robić zdjęcia. Ba, zbierałem nawet łuski karabinowe dla dzieci, które stały za barierką. Bratałem się z czerwonoarmistami, volkssturmistami i "zgwałconymi" Niemkami...
*







Jeszcze przed walką. Sprzęt wojskowy, Rosjanie i Niemcy w dobrej komitywie, a i ja się nie oparłem pokusie sfotografowania z czerwonoarmiejcem i volkssturmistami. Ba jest nawet oficer radziecki co wynalazł rower... u Niemca na strychu...
*





Pierwsze natarcie i pierwsi ranni...
*








Drugi atak, zdobycie teatru, pojmanie jeńców, rostrzeliwanie oficerów, "gwałcenienie" Niemek i powrót na przedpole.
*






Prezentacja grup rekonstrukcyjnych i ja z Niemkami i diektariewem Czerwonoarmisty



Moje wnuki Miloszek i Zuzia na emece i w gaziku.





Wnuczek z Miłoszek z enkawudzistą, żołnierzem radzieckim z specgrupy, sanitariuszkami i żółnierzem niemieckim. No i ja z oficerem Wehrmachtu.

    Widowisko było udanie na przekór kilku oszołomom, którzy w niewybrednych słowach atakowali prezydenta i przedsięwzięcie na forach internetowych. Mogli to powiedzieć w oczy tysiącom głogowian, którzy przyszli na widowisko, ale znając ich "odwagę" nie ośmilili by się... Frekwencja dopisała w nadmiarze i widowisko oglądały setki głogowian. Szkoda, że ci, którzy stali z tyłu niewiele widzieli, a jedynie słyszeli strzały, wybuchy i odgłosy bitwy. Prezydent już zapowiedział, że na przyszłość rozwiąże ten problem i wymyśli jakieś pomosty do oglądania. W lepszej sytuacji byli mieszkańcy okolicznych kamienic, bo mogli z okien oglądać inscenizację.

12 komentarzy:

czerwona filiżanka pisze...

ciekawie sie ogląda takie grupy rekonstrukcyjne

danka pisze...

Witaj Michałku.Bardzo ciekawa relacja na Twoim blogu..Fotki wspaniałe historyczne.Fajnie jak w mieście jest pokazana cząstka dawnej historii .Młodzi i nawet ci co przeżyli wojnę ,mogli zobaczyć i powspominać jak to było..Twoje wnuki mieli świetną zabawę a także doświadczyli trochę lekcji z historii::)))Pozdrawiam serdecznie::)Danka

Anek73 pisze...

Ciekawa inicjatywa :)
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia :)

Szczęśliwa kobieta pisze...

No, taką wojenkę to ja od biedy mogę jeszcze oglądać. A już Cię chciałam ochrzanić, że pacyfistkę na wojenkę zapraszasz. ;)

Wspaniała fotorelacja ze wspaniałej rekonstrukcji. Zdjęcia pierwsza klasa. Gratuluję!
Pozdrawiam wiosennie! Halszka

basia pisze...

Witaj Michale, wspaniałe widowisko. Taki film na żywo zawsze warto obejrzeć. Pozdrawiam ciepło :)

Stokrotka pisze...

Bardzo wartościowe są takie inscenizacje. Ja byłam dwukrotnie na Obronie Mławy /razem ze starszym wnukiem/ i on bardzo to przezywał. Miał wtedy 9 lat, wiedział, że to wszystko jest na niby, ale jak juz wracaliśmy do domu, to powiedział dosłownie:
"Zeby już nigdy nie było wojny - prawda babciu?"
Dziękuję Ci za tę relację Michale.

makroman pisze...

rekonstrukcje historyczne to rewelacyjny materiał dydaktyczny, ale wole jednak gdy "oficjalne czynniki" się w to nie mieszają. Zazwyczaj robią więcej szkód niż pożytku.
Rekonstrukcja walk miejskich, tak żeby to jeszcze było wizualnie "przyswajalne" to spory problem, bo w rzeczywistości, taka bitwa to jeden wieli chaos. A szturm frontalny na spandaua to jedynie ruskie (atakuje 300, po dwustu strzałach lufa się przegrzewa i trzeba ją wymienić - pada dwustu pozostali są w stanie zatłuc obsługę KeeMu nawet gołymi rękoma - ot ekonomia wojenna rodem z Moskwy).

teresakiedrowska pisze...

Michał z diegtariowem? Hm.
W sumie, to powinno być więcej... To znaczy i w innych miastach takich inscenizacji, aby ludzie mieli okazję zmierzyć się z prawdziwą historią. Że wojna to nie nie jest taki sobie "eventowy survival".
Pozdrawiam serdecznie :)


joannasblog.onet.pl pisze...

Nigdy nie uczestniczyłam w takich historycznych rekonstrukcjach, ale bardzo pochwalam, jest to najlepsza nauka historii dla młodego pokolenia.
Michale, świetne zdjęcia i cudne wnuki. Pozdrowienia ze stolicy.

danka pisze...

Dziękuję Michałku,dzieci są różne w zachowaniu.Cierpliwością i dobrym słowem ,można wiele zdziałać.Nie wolno nigdy dziecka wyśmiewać ,odpychać ,trzeba zawsze chwalić ,nagradzać i mówić że się kocha::))Nie trzeba często ,ale wyczuć sytuację ,jak coś się dzieje nie tak::) Być w tym czasie obok .pogadać ..przytulic i uspokoić...U nas tak było i jest...Bo dla nas dziecko jest ważnym ogniwem by tworzyć rodzinę szczęśliwą..Wiadomo ,że w każdej rodzinie bywają radości i smutki...Ale po to jesteśmy rodzina by przetrwać wszystko ::))U nas w wychowaniu nigdy nie było KARY..Bo uważam ,że to głupota..Mozna zastąpić złe zachowanie dziecka np.wspólne zajęcia w sprzątaniu ,grabieniu liści,zakupy ..długi spacer z rozmową ..Bo zagonić dziecko do pokoju by siedziało w kącie ,to jest najgorsza głupota..A potem tracimy zaufanie do dziecka i ono do nas::)bo się przez takie unikania oddalamy::))oj temat rzeka::)) POZDRAWIAM

Annika pisze...

Takie rekonstrukcje to chyba najlepsza i najciekawsza lekcja historii jaka może się zdarzyć.
Pozdrawiam serdecznie :)

LETYCJA pisze...

Michale-piękna relacja z udziałem wnukow i dziadka ale zrobileś frajdę jak przystało na najlepszego dziadka serdecznie pozdrawiam