Coś mnie dzisiaj wzięło na podsumowanie mojego życia. Przeżyłem ponad 74 lata, zdrówko zgodne z wiekiem, a wspomnień do cholery. Pewnie ma to związek z epidemią koronawirusa i całkowitym uziemnieniu w domu. Żadnych wędrówek i wycieczek, ale pozostaje nadzieja na zaszczepienie i poradzenie z pandemią. Co prawda, gdy patrzę na działania rządu, to moja nadzieje nie napawia optymizmem.
Dzieciństwo miałem dobre, choć bywały i przykre chwile. Jeździłem z ojcem nad jezioro, nauczyłem się pływać, więc często ojciec mnie zabierał na rejsy kajakiem, łodzią, czy żaglówką. Było super.
Gdy miałem pięć lat przyjechaliśmy do Głogowa nad Odrą i też miałem kontakt z kajakami, naszą łódką, że o rejsach parostatkiem nie wspomnę...
Lata mijały, skończyło się dziecistwo i nadeszła młodość, która ma swoje prawa. No cóż, nie byłem aniołem, więc młodość miałem górną i chmurną. Jednak w dorosłość wchodziłem już ustabilizowany i z mocnym postanowieniem poprawy. Udało się. Ożeniłem się, wychowałem czwórkę dzieci i z czasem zostałem szczęśkiwym dziadkiem z piątką wnucząt. Lata lecą i ani się spostrzegłem jak zostałem seniorem, który spełnie swoje marzenia. Szlag by trafił tego koronawirusa...
I tak to mi moje życie przeleciało, ale jesień życia będzie jeszcze fajna. Jednak co zwiedziłem to moje. Swoje wędrówki i ciekawe imprazy kulturalne opisują na swoim blogu. Życie codziennie na FB. Szkoda, że moje wspomnienia na blogu na WP przepadły, ot tak z dnia na dzień. Jednak moje zdjęcia mam zapisane w komputerze, na płytach CD i pendriveach. Nie ma to jak mieć dobry aparat lustrzankę, wcześniej dwie cyfrówki, a zaczynałem robić zdjęcia na aparatach analogowych, półatomacie i automacie.