Choć jestem mieszczuchem, to bywałem też na wsiach. Lubiłem obserwować socjalistyczny postęp w rozwoju rolnictwa od cepów i sierpów, aż do kombajnów. Muszę przyznać, że postęp był widoczny i napawał nadzieją. A kwitnące PGR w szczególności.
I pomyśleć, że nasi przedkowie zaczynali od sierpów, kos i cepów, ale jak się zbratał sierp z młotem to już poszło jak z płatka. Pojawiły się kosiarki, snopowiązałki, młocanie, kombajny...
Choć do tej pory uważam, że ten związek sierp z młotem był raczej mezaliansem, ale co widziałem i przeżyłem, to moje. Wszystko to padło, ale cepy i młoty pozostały na tym łez padole.
3 komentarze:
Hmmm - znam wieś dobrze, sierpem sam nieraz pracowałem, ale to już głównie przy zbieraniu trawy dla królików. Cepami też machałem, nie z potrzeby, bo była młockarnia, ale żeby się nauczyć i nabrać szacunku dla pracy starszych.
O postępie w rolnictwie za PRL to chyba najfajniej Daukszewicz opowiadał w jednym ze swych "listów do Pana Hrabiego". że "przed wojną mieliśmy w majątku dwie młockarnie, obie systemu , a teraz mamy sześć, w tym cztery zagraniczne, w tym dwie sprawne... obie systemu ..."
Mój dziadek zaczynał żniwa sierpem. Potem szła kosa...
Nowoczesność też dotarła.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
W miarę możliwości będę wpadać.
Moja babcia jeszcze pracowała sierpem, a dziadek świetnie operował kosą. Ta ostatnia była o wiele skuteczniejsza niż niejedna kosiarka do trawy.
Prześlij komentarz