Powiadają jaskółki, że niedobre są spółki i wszelakie "holdingi". Tak było i z Igloopolem w Bieszczadach.
Moje Skorodne, najpierw wchodziło w więzienny "holding" Ministerstwa Sprawiedliwości, co opisałem w swojej książce "Skazany na Uherce" i dokładnie opisał to Krzysztof Potaczała w swoim tryptyku - "Bieszczady za PRL".
Trochę sobie posiedziałem w OZ Skorodne, bo mi się komuna nie podobała, czemu dałem wyraz w grudniu 1970 roku w Szczecinie. Było, minęło...
Po latach odwiedziłem Skorodne dwa razy, raz gdy kwitły w czasach Igloopolu, a drugi raz, gdy Igloopol upadł, a ludzie zostali pozostawieni sami sobie.
Takie to były czasy...
*
Carpe Diem.
3 komentarze:
Ciekawe masz wspomnienia Michale...
Pozdrawiam pięknie :-)
Igloopol nie tyle upadł, co został celowo zaorany, zostały jakieś nędzne resztki (w Tarnowie Fritar) ale ogólnie kicha. No szkoda, szkoda... bo potencjał był.
A wraz z upadkiem Igloopolu - padło też mnóstwo gospodarstw które były jego dostawcami.
Pamiętam tę książkę. Zrobiła na mnie wrażenie.
Prześlij komentarz